Chciałabym poruszyć temat wulgaryzmów w przeciętnym świecie, życiu młodego (i niestety również starego) człowieka. Często mówi się, że „ta dzisiejsza młodzież jest tak wulgarna, że to się w głowie nie mieści”. Owszem, ale przecież skądś ta młodzież czerpie przykład. Jakiś czas temu, siedząc w knajpie (bardziej elegancko tego miejsca nie można nazwać) ze znajomymi, stałam się świadkiem czegoś, czego nie chciałam słyszeć. Mój kolega usiadł w ogródkach piwnych na stole (oczywiście, nie powinien był tego robić w żadnym wypadku). Nie minęły nawet dwie minuty i podszedł, a właściwie podbiegł do niego ponad sześćdziesięcioletni mężczyzna rzucając wiązankę (i tu przydałoby się przytoczyć, żeby zdać sobie sprawę z tragedii sytuacji, ale wiedząc, że blog ten mogą czytać osoby młode, oszczędzę im tego) obrażając kolegę z góry na dół i nie pozostawiając na nim suchej nitki. Zakończyło się stwierdzeniem „inteligencja je****, przyszłość narodów kur** pożal się boże”. Kolega trochę się oburzył, ale nie zniżył się do poziomu tego pana. Zastanówmy się. Skoro wymaga się czegoś od innych, najpierw powinno się zacząć od siebie. Oczywiście nie mam zamiaru tu generalizować, ale tak chyba nie powinni się zachowywać ludzie w jesieni wieku (jednocześnie bynajmniej nie usprawiedliwiam pozostałych). Ale czy nie jest tak, że gorzej brzmią przekleństwa i wulgaryzmy od osób starszych niż młodszych? (wiadomym faktem jest, że nie przystoi to nikomu).
Wulgaryzmy
Magda
Skończyła filologię polską już jakiś czas temu, a mimo to wciąż doganiają ją dylematy i zagwozdki językowe. Blog ten prowadzi po to, aby poprawić chociaż drobny odsetek błędów...
Gorzej niż u starszych, brzmią u tych, którzy ledwo od ziemi odrośli.
Bardzo ciekawe zjawisko, gdy dziesięciolatek pyskuje z taką wiązanką, że uszy więdną…
Jeszcze gorzej jest wtedy, kiedy taki mały dzieciak rzuca wiązanki do tatusia i vice versa :/ ale to już jest patologia.
„Mój kolega usiadł na ogródkach piwnych na stole.”
Warszawizm? W Warszawie wszyscy siadają na. Na sekretariacie, na recepcji, na telewizorze, na komputerze nawet. Proszę poprawić, panno filolożko. Siedzimy W sekretariacie (ewentualnie obsługujemy sekretariat, jeśli to nie osobne pomieszczenie), W recepcji, PRZED telewizorem, PRZY komputerze, W ogródku piwnym NA stole.
A co do opisanego przypadku, to ludzie dobrze wychowani zdarzają się w każdym pokoleniu. Źle wychowani także. Ci pierwsi narzekają na tych drugich, niezależnie od wieku.
Oczywiście, przepraszam, już poprawione 😉 Oczywiście wiem, że było to nieprawidłowe.
W tym przypadku być moze ten człowiek zareagował w sposób tak gwałtowny jeszcze z innego powodu (nie będę odnosił się do jego nagannych przecież wulgaryzmów). Otóż dawniej stół nie był zwykłym meblem ale sferą wokół której koncentrowało się życie każdej rodziny i był to przedmiot otoczony wielkim szacunkiem, było to wręcz terytorium sacrum. Na tym przedmiocie nie kładło się nóg, nie spało, nie leżało i nie siadało. Stąd, być może, taka gwałtowna reakcja tego jegomościa.
a proszę sobie puszczać wiązanki. Sprawa to nie moja.
Pana komentarz akurat niewiele ma wspólnego z wpisem.
„Bo co w tym złego?”
złego nic. Natomiast źle świadczy 🙂
A ja tam lubię sobie puścić od czasu do czasu wiązankę i wcale nie uważam że to coś złego…
Bo co w tym złego?
Mówisz tak jak bym Cię prosił o pozwolenie na puszczanie wiązanek.
Dlamnie to wcale źle nie świadczy, więc to raczej sprawa indwywidualna….
Nierozumiem zatem dlaczego od razu wrzuca się wszystkich do jednego worka i twierdzi się że wulgarzymy są złe, źle świadczą….
To tak jakby powiedzieć że malowanie twarzy źle świadczy. Ja np. nie lubię uszpachlowanych kobiet i uważam że wyglądają okropnie z tym obrzydliwym czymś na twarzy a jednak nie wrzucam wszystkich do jednego worka i nie piszę gdzieś na blogu że teraz coraz bardziej wszyscy się malują, że biorą przykład od starszych i co to teraz będzie…
Proszę Pana, jeśli nie podobają się Panu moje wpisy, proszę po prostu opuścić blog. Nikt Pana nie zmusza do czytania go.
Dla mnie ZAWSZE wulgaryzmy źle świadczą o osobie wymawiającej je. Zawsze. I przyznaję to mimo iż też mi się zdarzają.
Przyszły filolog nie powinien być tak kategoryczny (już to gdzieś pisałem). Wulgaryzmy to też język, a posługiwanie się nimi jest także sztuką. Po prostu wszystko ma swój czas i swoje miejsce. Jest czas na puszczanie wiązanek i jest czas na Wersal. do jednej osoby mówię językiem Mickiewicza, do innej – Gombrowiczem albo Stasiukiem, jeszcze do innej językiem Pana Mietka z ul. Brzeskiej w Warszawie. Jeśli chcesz być filolożką, to bądź bardziej otwarta na sprawy języka. I nie obrażaj się za krytykę, jak np na Akwarystę :).
A co w takim razie, Pani Magdo, jest z wulgaryzmami używanymi przez pisarzy? Ostatnio wiele opowiadań, powieści np. fantastycznych przesiąkniętych jest wulgaryzmami. Wiadomo w jakim celu.
Czy to świadczy źle o autorze?
Wiadomo? W jakim?