Ostatnio zauważyłam, że podczas odmieniania obcych imion i nazwisk „tłumacze” bardzo często wpisują obcy mianownik, stawiają apostrof i dodają polską końcówkę fleksyjną. W każdym przypadku. A przecież wiadomo, że apostrof stosujemy tylko wtedy, gdy „grozi” nam konflikt liter (połączenie samogłoski z samogłoską i spółgłoski ze spółgłoską). Fatalnie wygląda zapis na zasadzie: Jack’a, Tom’a, Smith’a, Green’a. Zapamiętajmy, tych mianowników wcale nie trzeba w ten sposób wyróżniać.
Szczegóły na temat stawiania apostrofu, znajdziesz TUTAJ.
Popieram 😀
Laur zwycięzcy w kategorii apostrofu należy się, moim zdaniem, komuś, kto wyznał na swej stronie internetowej, że jej pierwszą wersję napisał w ?Word’zie?.
Ja laur zwycięzcy przyznałam już dawno znajomemu, który uparcie odmieniał wszystkie imiona postaci z gry (neologizmy) z apostrofem. Wyjaśnił przy tym, że dzięki temu nie ma wątpliwości, jak dane imię brzmi w mianowniku. Podobny błąd nagminnie pojawia się na forach internetowych. Podejrzewam, że o ile ludzie wiedzą, jak odmieniać Magdę, Kasię czy Krzysia, to te umiejętności zawodzą ich przy nickach.
Takich ludzi należy zapytać (pisemnie): Zaglądałeś(-aś) do słownik’a?
😀
No tak, Polacy mają problem ze stosowanie apostrofu, ale czemu się dziwić skoro sami Anglicy nie wiedzą, kiedy go używać. Pisałem o tym kiedyś u siebie… że pozwolę sobie wstawić link http://engleash.net/apostrof-z-warzywniaka
Ano makabra. Dzięki za dodanie linku, idealnie uzupełnia wpis 😉
Dopełniacz: linku, nie „linka”!
Oczywiście! Dziękuję za zwrócenie uwagi.
Przede wszystkim imiona należy tłumaczyć, jeżeli jest to tylko możliwe (Jerzy Waszyngton, Krzysztof Kolumb, Królowa Elżbieta, itd.). Domorośli czy też niedouczeni tłumacze tego nie robią i… gorszy język wypiera lepszy, a w ślad za tym idą apostrofy.
Home Army, ale spolszczenia (bo to nie tłumaczenie, tłumaczenie to by było, jakby Kate Moss zamienić na Katarzynę Mech) imion i nazwisk to trend dość stary – przedwojenny chyba nawet, vide „Ania z Zielonego Wzgórza” – i współczesne osoby znamy najczęściej w formie oryginalnej. Naszych polityków czy pisarzy nikt nie zangielszcza ani nie sfrancuszcza, zapis pozbawia się tylko polskich znaków diakrytycznych z powodów czysto technicznych.
Olga,
Masz rację, moje przejęzyczenie – oczywiście, że spolszczenie.
Tzn. moim skromnym zdaniem (i 'konserwatywnych’ tłumaczy) wszędzie tam, gdzie istnieje odpowiednik polskiego imienia naturalnym jest, żeby go zastosować i pisać o Kaśce Moss, Wilusiu Clintonie, Ryśku Cheney czy Patrycji Arquette. Niewiele osób tak robi z powodu niewiedzy, olewki czy lenistwa, ale wielu pisze: w tabloidach, o celebrytach, transparentności, proaktywności, menedżowaniu (tak, tak – trzeba to zamenedżować!), w swoich ekskluzywnych wywiadach (heh) – aż do porzygania stosując błędne i raczej obrzydliwe kalki językowe tam, gdzie istnieją w pełni funkcjonalne polskie słowa i imiona.
Argument, że w innych językach nie stosuje się odpowiedników może być słuszny, ale w stosunku do innych języków, w których jest to poprawne. Zły język wypiera dobry, także niech każdy tłumaczy (lub nie) jak mu się podoba – ja zostanę przy swoich racjach i nie mam zamiaru z nikim kruszyć kopii.
Pozwolę sobie tylko zacytować:
„Zawsze był Honoriusz Balzac i Michał Anioł, Karol Dickens i Teodor Dostojewski. […] Absurdalna maniera nie-tłumaczenia imion zwyciężyła…
… i mamy z tego powodu kłopoty – nawet polityczne. Np. z Litwinami, którzy najzupełniej słusznie każą Polakowi (obywatelowi Republiki Litewskiej) o imieniu Witold pisać się po litewsku „Vytautas” – a Polacy robią z tego sprawę narodową – domagając się prawa do pisania imienia po polsku!! Ciekawe, kiedy nasze MSZ zażąda od Anglików, by pisali nie „Warsaw” lecz „Warszawa” – bo były już zakusy, by kazać Niemcom pisać „Wrocław” zamiast „Breslau”!! Innymi słowy: my lepiej wiemy od Anglików, Litwinów i Niemców, jak się mówi po angielsku, litewsku i niemiecku. I robimy z tego problem polityczny.
Poczekajcie, cwaniacy od nietłumaczenia imion, co się stanie, gdy muzułmanie zażądają pisania ich imion po arabsku! Albo gdy Ukraińcy zażądają mówienia „Kyjiw”
Tymczasem przy przyjęciu normalnej i logicznej zasady tłumaczenia imion „problem” znika. Imię „Jan” bowiem nie jest moją własnością – lecz pokazuje, że moi rodzice przypisali mnie św.Janowi. Ma to kolejny ważny aspekt polityczny: gdy piszę „Hans” albo „Iwan” – od razu ustawiam tego kogoś jako osobę obcą. Gdy tłumaczę przez „Jan”, widzę, że wszyscy jesteśmy członkami jednej wielkiej rodziny – bo kultura europejska jest chrześcijańska.
Nietłumaczenie imion – to jedno z poletek walki z tą kulturą. Rembarre!
A poza tym dla mnie powiedzenie: „John wszedł do pokoju” brzmi tak samo obco, jak powiedzenie: „Jan wszedł do roomu”. Ten ktoś nie mówi do mnie po polsku!” – JKM
Słuchaj, koleżko, jeśli najpierw piszesz, że twoje (i innych) spolszczanie imion jest związane ze światopoglądem (konserwatyzm), a następnie stwierdzasz, że niespolszczanie wynika z „niewiedzy, olewki czy lenistwa”, to widać od razu, że mamy do czynienia z przygłupem, co zaraz potwierdza cytat z JKM.
„Zły język wypiera dobry, także”
To zupełna bzdura albo zupełny banał, wyrażający tylko twój stosunek emocjonalny do zmian w języku – zależy, jak na to patrzeć – a po przecinku błąd ortograficzny. Typowe.
@Home Army Z twojego podejścia do tłumaczenia z pewnością byłby zadowolony Vladimir Vladimirovič Nabokov 😉 choć o tłumaczeniu, bez urazy, nie wiesz zbyt wiele…
Ojej, że też nie doczytałem tego cytatu z Korwina do końca. Przecież akapit o świętym Janie jest tak potwornie głupi, że nabrać się na niego mogą tylko gimnazjalni wyznawcy JKM. Nic nie zmienia w odbiorze całości, ale ileż daje radości z czytania!
To się raczej powinno iść na wyczucie…bo jeszcze fatalniej od Jack’a czy Tom’a brzmi 'z Nguyenem Tanem Dungiem’ (oryginalnie: Nguyen Tan Dung), to wietnamskie nazwisko odmienione w tvn24. Jedna wielka masakra, wierzcie mi. Więc tak naprawdę trzeba chyba zacząć od tego, że czasami w ogóle się nie powinno odmieniać zagranicznych imion i nazwisk.
Pierwszy raz słyszę o zapisie Charles’a czy Jacques’a (proszę o wiarygodne źródło). Konflikt głosek? a od kiedy to głoski występują w zapisie? Przecież głoska to dźwięk.
A ja wrócę jeszcze do samej zasady stosowania apostrofu. Tu nie chodzi o konflikt liter (bo napiszemy np. francuskie imiona w dopełniaczu Charles’a, Jacques’a, i owego konfliktu tu nie ma), a raczej o konflikt głosek. To chyba fundamentalne rozstrzygnięcie, jeśli chodzi o zapis form przypadków zależnych nazwisk i imion, a także innych obcych nazw własnych.
Chodzi o głoski, bo to, czy w przypadkach zależnych dajemy apostrof, zależy od tego, jak WYMAWIAMY, a nie jak zapisujemy mianownik. A źródło – słownik ortograficzny, np. PWN-owski. Pozdrawiam
Dopiero teraz dotarło do mnie, że miałaś na myśli nazwiska francuskie, gdy końcówka -es jest niema.
Bardzo cieszy mnie fakt, że ktokolwiek zwraca uwagę na poprawność polszczyzny. Zdaje mi się, że nadużywanie apostrofu wywodzi się z wszechobecnego języka angielskiego i ludziom ów apostrof się do tego stopnia opatrzył, że teraz wstawiają go gdzie popadnie 🙁
Przydało by się jeszcze rozpropagować prawidłowe używanie myślnika, bo z tym też wiele osób ma duże kłopoty.
Według dostępnych mi informacji apostrof stosuję, aby zapisać w odmianie obce nazwisko, francuskie lub angielskie, zakończone niewymawianą samogłoskę