Wszystkim chętnym przedstawiam tekst, który muszę zaliczyć na logopedii. Podobno ćwiczy się tym dykcję i oddychanie 🙂
„Na skrzydłopiórach dzioboptaka”
Wielmożny Panie i mój najosobliwszej osobowości Dobrodzieju!
Nie jestem ja skrzydłopiórem dzioboptaka, ażebym wzbiwszy się orłoszybim strzałopędem w górogmachy hojnobujnej imaginacji, podobał Wielmożnemu Panu Dobrodziejowi wzdłuż mojego chęciomiaru z wdzięcznobrzęcznie miodosłodkich miłogłosów pstrokwiecistej cudowody literackobukietniczy uwić kwiatosnop.
Ale niepodobne wonnopuchy niech się zdobywają opuchliwą fantazjomachiną nawiedzeni kłamcobrechy, czyli poetyści wierszorymce, którzy sadząc się z uchadoraźną kadencyją, nieustannie jak zrazy w tyglorynku usadzą Wielmożnemu Panu Dobrodziejowi niechybnie coś wielkiego.
Wolę w zaciszu Kołoryja, przesyłając Wielmożnemu Panu Dobrodziejowi moje najniższe kiwokłony i skrobonogi, choć grubopłaską, lecz prostoszczerą chęć moją sercowędność pocztogonem zakorespondować oraz oświadczyć nasze powszechne szczerogłoski, ażeby Wielmożny Pan Dobrodziej terażniejszego tańcoczasu z dostojnie obraną sobie małżonką podług swoich miłosnych sercopuków księżoślubnym wężoguzłem był połączony i abyście syna powinszować mogli i jednym hałasokrzykiem zawołać:
Daj boże, aby ten wrzeszczopyski synaliska, odudlawszy się po samo gardłodziurki cnót macierzyńskich, wystrzelił w przyszłoczasie dylongowatym Goliatom wcześnie na postrach nieprzyjacielskich wrogów naszej ukochanej tatuńszczyzny – i aby ten krasnopyski był mądrogłowy, dobroduszny, zlotoczuły, śmiałobitny, hojnodawczy, a ażeby miał zaszczytny zaszczyt zaszczycać się na szczycie zaszczytnych Polaków, przy którym to zaszczycie, dobrym bycie i apetycie zostają najniższym służkosłużnokiem.
Dobre 😀 Coś na kształt reklamy IKEA, tylko tam akcent jest położony na ortografię 🙂
Niezłe, połamałem sobie język kilka razy 😀
Koleżanka polonistka dobry pomysł ma!
Samo wypowiedzenie tekstu jest wyzwaniem, natomiast…
Gdyby tak recytować wiersz w jakimś (niewolnym) tempie?
Z metronomem?
😉
Niejeden obcokrajowiec doznałby wstrząsu fonetycznego 😉 Hihi!
Witam jestem nowym użytkownikiem tego bloga,ale jak czytałem to co pani tutaj napisała wiele razy połamałem sobie język.
Pozdrawiam i życzę miłego dnia.
To nie tylko świetne ćwiczenie na dykcję, ale i na słownictwo i słowotwórstwo! Przy okazji pokazuje przewagę języka polskiego nad innymi pod tym względem. Takich słów nigdy żaden automatyczny tłumacz nie ugryzie.
ja z aparatem na zębach nie wyrabiam, przeszkadza troszkę, ale bardzo fajny blog 😉
Nie przeczytałem tekstu… Od razu zraziła mnie nazwa strony… Jaką Ty filologię skończyłaś? Filolożka? Ja rozumiem, że to są feministyczne zapędy, ale to brzmi śmiesznie, tak samo jak psycholożka czy socjolożka… Kilka lat temu wszyscy śmiali się z reklamy Hochlanda, a dziś, co modniejsi i fajniejsi rzucają tymi lożkami na prawo i lewo…
Chyba się zapędziłem, po przeczytaniu 'Dlaczego taki tytuł blogu?’ zrozumiałem i przepraszam za ton, ale 'gdybym miał przy sobie nóż, to otworzyłby mi się w kieszeni’ kiedy widzę wszelkiej maści lożki… loszki… Resztę można sobie dopowiedzieć
🙂
popisujesz się
Czy przypadkiem nie jest to tekst dyktanda z Koszalina?
Nie mam pojęcia. Nam ten tekst pokazano na logopedii.
niezłe kilka razy 2 złamałem noge bo tanczyłem do tego nieżle
ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha aha ha ha ha ssssssssssssuuuuuuuuuuppppppppppeeeeer
wiecie co myśle że to jest wszystko nnnnnnnnniiiiiiiiieeeeeee prawdddddddddaaaaaa
Ja na zajęciach z dykcji musiałam czytać wiersz „Mistrz skrzypiec z Przasnysza” z korkiem od wina między zębami. Zabawa wyśmienita:)
To jest nieśmiertelny hymn logopedów 🙂 Ja także go przerabiałam podczas moich logopedycznych studiów we Wrocławiu. Pozdrawiam Miłośniczkę języka polskiego!