Dzisiejszy wpis będzie raczej refleksyjny, co nie oznacza, że nie napiszę o dylematach językowych. Chciałabym wspomnieć o tym, z czym ostatnio spotykam się nagminnie – o błędach w różnych programach telewizyjnych i reklamach (nawet tych największych, na billboardach), a także i w czasopismach oraz w innych miejscach, w których błędy nie powinny się pojawiać. Zignoruje je dziesięć, dwadzieścia osób, ale dwudziesta pierwsza się nimi zbulwersuje.
Na początku starałam się nie zwracać na to uwagi, ale z powodu ogromu tych błędów, nie da się tego zjawiska po prostu zignorować, zwłaszcza że wielu moich znajomych również się tym irytowało. Kompletnie bez zasad (czyli z dowolnością i dodatkiem swobody) zapisuje się tam ostatnio między innymi:
- małe i wielkie litery, na przykład każdy wyraz rozpoczynany wielkimi literami – „bo tak ładniej”, „żeby podkreślić”, „bo po angielsku też tak robią”,
- wykrzyknik i znak zapytania (nikt chyba nie pamięta już zasad, że przed znakiem interpunkcyjnym nie stawiamy spacji! Chyba że jest to myślnik) – i tak na przykład, nowy serial MTV reklamuje się na billboardzie obok mojej pracy „Nowy serial MTV !”. Dwa programy na Polsacie – Trudne sprawy i Dlaczego ja? – za każdym razem, podpisując bohaterów i dodając komentarz, stawia się spację przed znakiem zapytania i przed wykrzyknikiem. Podobnie jest w porannym programie Jedynki – Kawa czy herbata – podczas konkursu, który zawsze jest opatrzony opisem, nagminnie pytanie kończy się odstępem i dopiero znakiem zapytania. Takich przykładów jest mnóstwo, w miarę upływu czasu, pokuszę się podanie większej ilości tych „perełek”,
- myślniki i dywizy – najczęściej w zapisie nazwisk dwuczłonowych. Można na to jeszcze przymknąć oko, jeśli zapisuje to ktoś, kto nie ma nic wspólnego z takimi nazwiskami, ale gdy Pani Nowak-Kowalska zapisuje swoje nazwisko „Nowak ? Kowalska”, to już jest absurd – jak można nie wiedzieć, jak zapisać swoje nazwisko?
Gdyby się dłużej zastanowić, można by wymieniać w nieskończoność. Zastanawia jednak to, jak potężne stacje telewizyjne czy ogromne wydawnictwa, mogą sobie na coś takiego pozwolić? Przecież cierpi na tym ich (wątpliwa już) reputacja. Zawsze myślałam, że w takich miejscach „ma się od tego ludzi”.
A jakie Wy ostatnio wychwyciliście błędy?
W końcu ktoś to zauważył. Osobiście nie oglądam telewizji i nie kupuję gazet, bo poziom wielu pozycji jest powalający na kolana. Te same bzdury mogę wyczytać w Internecie z „tęczową gamą” wpadek ortograficznych itp. Często spotykam, głównie wśród młodych ludzi, nagminne mylenie znaków „?” oraz „!”. Zastanawia mnie, gdzie jest nasza edukacja?
Świetny post! Z zawodu jestem tłumaczką, zazwyczaj tłumaczę z angielskiego na polski. Ostatnio poproszono mnie o wykonanie próbnego tłumaczenia kampanii marketingowej producenta sprzętu elektronicznego. W moim tłumaczeniu zwracałam uwagę na poprawność, starałam się nie ulegać zachodnim modom i używać naszych rodzimych słów. Firma nie podjęła ze mną współpracy, ponieważ ich recenzent stwierdził, że mój tekst jest za mało reklamowy i z takim językiem trafiłabym do „50. albo 60. latków”. Za wzorcowy uznano tekst, gdzie było pełno „fajnie”, „super”, „ekstra”, wykrzykniki goniły znaki zapytania, a zdania były poszatkowane i nie były logicznie skonstruowane. Ot, taka bilbordowa sieczka.
Oj, zdenerwowałam się wtedy, zdenerwowałam…
Mam wrażenie, że nie liczy się poprawność tylko pieniądz.
Dziękuję. I otóż to. Co w takiej sytuacji zrobić? Zniżyć się do tak potocznych słów?
Zgadzam się z Lolxley – właśnie najczęściej o pieniądze chodzi.
Piszę pracę doktorską o poglądach dotyczących między innymi poprawności w polszczyźnie ogólnej i mam nieco mieszane uczucia. Z jednej strony jest dla mnie oczywiste, że skoro odmiana ogólna jest skodyfikowana, to w telewizji, prasie i innych mediach powinny być osoby odpowiedzialne za stosowanie się do niej, chyba że celowo używa się np. slangu. Z drugiej jednak jeśli 90% społeczeństwa niemal zawsze używa jakiejś formy (np. „szłem”, „poszłem”), prędzej czy później trzeba przestać udawać, że jest wybrykiem i zacząć umieszczać ją w słownikach czy książkach do gramatyki, nawet jeśli nie uznamy jej za zalecaną w rejestrach oficjalnych. Może się okazać, że częste używanie wielkich liter stanie się powszechną konwencją ortograficzną, podobnie jak było w osiemnastym wieku w języku angielskim, kiedy niemal każdy rzeczownik zapisywano z wielkiej litery. Potem ta moda zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.
Nie jestem polonistą tylko anglistą, więc oczywiście mogę się mylić.
Zawsze myślałam, że w takich miejscach ?ma się od tego ludzi?.
Nie chcę bronić „takich miejsc” ani rzeczonych ludzi, ale z własnego doświadczenia z pracy przy dużym projekcie (a pracę w TV czy innych mediach można do tego porównać) widzę, że łatwo jest przeoczyć nawet duże błędy, zaprzęgając przy tym do pracy wielu testerów. Fakt faktem, że zawsze cierpi na tym reputacja medium wypuszczające błędy w świat, ale do pewnego stopnia trzeba się przyzwyczaić, że pewne błędy wychodzą dopiero „w praniu”.
Tragedia zaczyna się dopiero wtedy, gdy błędy – mimo ich spostrzeżenia – nie zostają poprawione.
Rozumiem, co masz na myśli, pewnie.
Co do ostatniego zdania – te błędy często nie są naprawiane – przecież to zbyt drogo kosztuje.
Na stacje telewizyjne jestem w stanie przymknąć oko. W stosunku do redaktorów gazet jestem już odrobinę mniej krytyczny.
Kiedyś natomiast będąc w kinie na… Pianiście, albo Panu Tadeuszu (zabijcie, ale nie pamiętam) aż mnie zamurowało, gdy zobaczyłem pojawiające się na srebrnym ekranie nazwiska aktorów (reżyserów, itd) napisane z małych liter. Jeszcze w jakimś „Och Karol” bym zrozumiał taką niedbałość, ale w takiej „bliskiej sercu” produkcji?
Ostatnio farbowałam włosy na rudo. A dokładnie na kolor „ognisto-czerwony” (sic!). Wyraz oczywiście należałoby napisać łącznie, bo przecież to czerwony o odcieniu ognistym, a nie ognisty i czerwony jednocześnie. Trochę to śmieszne, ale daje do myślenia. Ciekawe czy ktoś oprócz mnie (studentki polonistyki) zauważył ten błąd. Pozdrawiam 🙂
Myślę, że najgorsze w tym wszystkim jest to, że człowiek nieświadomie uczy się tych błędów i równie nieświadomie zaczyna je popełniać, na zasadzie „bo przecież tak się mówi”, „tak się pisze”, „tak piszą w tv” itd. Odnośnie Twojego stwierdzenia, że „ma się od tego ludzi” mogę podać przykład z własnego podwórka. Duże wydawnictwo naukowe (podkreślam „wydawnictwo”), dział redakcji, a ja, będąc zwykłym informatykiem, poprawiałem materiały, które przeszły już przez ów dział. Oczywiście przyznawano mi rację ale często podchodzono do tego na zasadzie „oj tam, czepiasz się pierdół”…
Coś mi się wydaje, że to dobry temat na jakiś dłuższy cykl o błędach. Opisane wyżej błędy to tak naprawdę wierzchołek góry lodowej.
Pani Magdo – dygresja.
Już kiedyś o to pytałem.
Proszę mi powiedzieć jak zapisuje się pytania, które są pytaniami ale zaczynają się dość inaczej. Na przykład: „Proszę mi powiedzieć czy istnieje coś takiego co…”
I na końcu będzie pytajnik? Przecież to PYTANIE. Ale mówiła Pani że nie. Jest to niby forma rozkazująca, może i oznajmująca z „wyglądu”, ale wszyscy wiemy, że tak się na co dzień mówi. Pytanie tylko jak ZAPISAĆ takie zdanie (pytajnik na końcu czy nie).
Niech Pani sobie wyobrazi teraz, że stoję przed Panią i pytam w sposób:
Proszę mi powiedzieć (rozkaz) ile nóg ma koza (pytanie) <—– jakie będą znaki interpunkcyjne na końcu?
Już na to odpowiadałam.
Jednak to zdanie jest inne niż poprzednie. To będzie wyglądało tak:
Proszę mi powiedzieć, ile nóg ma koza?
„inne, niż poprzednie”
Bardzo proszę o wyjaśnienie zastosowania przecinka w tym zdaniu.
Tu oczywiście nie powinno być przecinka, zagalopowałam się 🙂
Święte słowa, kochanieńka! Co więcej, w tych reklamach w telewizorni to one nawet błędy stylistyczne robią (nie notuję, więc nie podam przykładów, ale „tą” zamiast „tę” jest nagminne)! Trzeba o tym pisać, czy nie są to jednakowoż odgłosy hukającego w puszczy? 😉 Dzieci coraz durniejsze, coraz mniej po polsku gadają, a ich rodziców kwestie poprawności językowej, dbałości o czystość polszczyzny obchodzą o wiele mniej, niż zarabianie i wydawanie kapuchy. W końcu żeby kupić telewizor wystarczy zamajtać kartą kredytową i wydukać „tiwi”. Świat, który znamy, się kończy, jejbohu!
Dobra, dobra. Tylko wiedz, że jest tak, że pięć wykształciuchów powie, że to błąd a szósty – równie uczony – powie, że to nie błąd. Bo gdzieś tam tak napisali albo jeszcze inaczej to będzie argumentował.
Co do „tę”/”tą” to ja słyszałem znowu, że w MOWIE może być, ale w piśmie już nie.
PS
O! Wiem co zainteresuje Panią Bród!
POGŁAŚNIAĆ czy PODGŁAŚNIAĆ
Tutaj słowniki wariują, jeden podkreśla, inny nie. Ja zawsze mówiłem tę formę zawierającą „d” a teraz znowu zaczyna podkreślać. Że niby powinno być „pogłaśniać” bo „zgłaśniać”, „zgasić”. Ale ten nasz język jest trudny.
Na przykład mamy dwie formy zapisu tego słowa: „zwycięzcy” i „zwycięscy”. Zagraniczni to chyba nas przeklinają.
Na przykład mamy dwie formy zapisu tego słowa: ?zwycięzcy? i ?zwycięscy?.
To tak, jak instruktaż i instruktarz – słowa podobne, ale nie znaczą tego samego.
zwycięzcy – to M l. mn. od zwycięzca (rzeczownik)
zwycięscy – to M l. mn. od zwycięski (przymiotnik)
No zobacz:
Ci na podium to zwycięzcy. Grają świetnie, wygrali wiele razy, są zwycięscy.
PS
Panna (albo Pani) Bród, napisze może coś o „moralach”?
To jest ciekawe!
No właśnie. Bushee ma rację. O „moralach”? w sensie o duchu bojowym? Co w tym ciekawego? 🙂
Wiele do pisania nie ma – oprócz tego, że to wyraz nieodmienny, czyli nie „coś o moralach”, tylko „coś o morale”.
http://so.pwn.pl/lista.php?co=morale&sourceid=Mozilla-search&od=0
Dziękuję 🙂
Okej, a co znaczy to „ndm” obok niego?
NieoDMienne?
Tak, ndm oznacza, że jest nieodmienne.
Morale to plurale tantum – oznacza to, że występuje tylko w liczbie mnogiej, czyli „wyższe będą ich morale”.
A „morale” to liczba mnoga czy pojedyncza?
Wyższe będą ich morale?
Czy może…
Wyższe będzie ich morale?
A co myślicie o tytule „Na Wspólnej”?
A co jest nie tak z tym tytułem? 🙂
Dzisiaj na poczcie byłem.
Widziałem tam gazetę z tytułem:
„Blaski i Cienie”. Czy jakoś podobnie. I to znowu wymysł jak rozumiem?
Bo przecież to się ODMIENIA. „Blasków i cieni” , „Blasku i cienia” itp.
Dlaczego więc mamy końcówkę „i Cieni” pisaną z dużej litery?
Wszystkie człony tytułów czasopism zapisujemy wielkimi literami.
Z tymi znakami interpunkcyjnymi, to bardzo irytujące. Mam znajomą, która pisze „Cześć !” – co w sumie wygląda bardziej, jak słowo powiedziane w pośpiechu, niż coś, co powinno być zgodne z ogólnie przyjętymi zasadami. Z trwogą zauważam, że coraz więcej znanych mi osób pisze właśnie w ten sposób, być może to chore przyzwyczajenie wzięte właśnie z takich nagłówków jak „Kawa czy herbata ?”.
A co do błędów, w drodze do biblioteki w mojej miejscowości, zawsze mijam Gimnazjum, gdzie na ogrodzeniu widniał jakiś plakat z zaproszeniem do warsztatów, coś tam jeszcze o nauczycielach było. A tu przy okazji pisania numeru szkoły, został użyty skrót „nr.” – po prostu to raziło! Kiedyś nawet śmiałam się do znajomych, że wezmę czerwonego markera i zaznaczę ten błąd, bo to szczyt! Przy szkole taki błąd? A tyle od młodzieży się wymaga…
I cóż tu począć, ręce opadają.
Jeśli chodzi o interpunkcję… to nowa reklama Citeamu – „Masz odwagę lekko zgrzeszyć_?” – pięknie!
Bardzo ciekawy artykuł!
Witam
Pierwszy raz trafiłem na ten blog poszukując… i znajdując…, ale przy okazji natrafiłem na ten wątek i mogę dodać do niego odrobinę światła.
Otóż pomiędzy słowo, a znak interpunkcyjny – typograficznie – wstawiało się(!) dawniej tak zwaną półspację. Obecnie, przy składzie komputerowym tekstów i kerningu, użycie 'dodatkowych’ spacji ulega ograniczeniu [patrz http://publications.europa.eu/code/pl/pl-360400.htm%5D
Pozdrawiam
Ja również wychwyciłem błąd, ale w Pani wpisie. http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=1393
Oczywiście! Dziękuję za zwrócenie uwagi, poprawione.
Błędy zdarzają się każdemu tylko nie każdy chce nad nimi pracować i to jest największy problem dzisiejszych czasów.